23 października 2011

Lima

Spędziliśmy prawie dwa dni w Limie i właśnie zbieramy się na lotnisko. Stolica Peru to miasto o wielu obliczach. Znaleźliśmy tu stare miasto z kolonialną architekturą, nowoczesną dzielnicę biurową, spokojny dystrykt willowy Miraflores nad oceanem, ale także biedne dzielnice na przeciwnym brzegu rzeki Rimac.

Centrum jest takie jak w wielu innych stolicach latynoamerykańskich. Główny płac, katedra i pałac, wszystko wygląda całkiem malowniczo.

Czeka nas 12-godzinny lot do Paryża... a potem kolejny do Barcelony.


21 października 2011

Gówniane wyspy, na których mieszkają lwy morskie

Dziś rano popłynęliśmy na wyspy Ballestas. Są one zamieszkane przez lwy morskie, pingwiny i tysiące ptaków. Można je podziwiać tylko z morza (oceanu). Widoki są cudowne. Jedynym minusem jest to, ze taka ilość ptaków produkuje ogromne ilości odchodow (guano). Robert po wycieczce musiał czyścić kurtkę. Mnie na szczęście uratował kapok.
Po powrocie z wysp zjedliśmy śniadanie w knajpce z widokiem na ocean i pojechaliśmy do parku narodowego Paracas. Rezerwat to głownie pustynia i obszar oceanu zamieszkiwany przez niezliczone gatunki zwierząt.
Wycieczka do Peru skończy się tam, gdzie się zaczęła. Zaraz wsiadamy do autobusu do Limy.

20 października 2011

Kanion Colca i kondory

Dwa ostatnie dni spędziliśmy w kanionie Colca. Jest to jeden z najgłębszych kanionów świata, dwa razy głębszy od Wielkiego Kanionu w Colorado.
Po drodze zaliczyliśmy punkt widokowy na wysokości 4910 mnpm. Naoglądaliśmy się rownież za wszystkie czasy lam i alpak. Jedna złapała mnie nawet za nogę, a Robertowi chciała zjeść sznurówki. Odwiedziliśmy rynek we wsi Chivay - można tam było kupić wszystko od jajek po kilofy ;) (wliczając w to telewizory)
Największą atrakcją były jednak kondory zamieszkujące kanion. Najpierw oglądaliśmy je na punkcie widokowym Cruz del Condor (Krzyż Kondora), niestety kondorów było niewiele, za to turystów setki. Potem nasz przewodnik zabrał nas na spacer do mniej znanego, bardzo pięknego punktu widokowego. Staliśmy i podziwialiśmy góry, gdy nagle przyleciały dwa ogromne kondory (rozpiętość skrzydeł u dorosłego ptaka wynosi ok. 4 m) i latały, a raczej szybowały, tuż nad naszymi głowami przez kilka minut. Niesamowite przeżycie!

Dziś rano przyjechaliśmy do Paracas, jechaliśmy tu całą noc autobusem Cruz del Sur. Autobusy peruwiańskie, w przeciwieństwie do polskich są bardzo wygodne, siedzenia rozkładają
się prawie jak łóżka, każdy dostaje kocyk i poduszkę, a stewardesy serwują jedzenie :) Nawet Robertowi było w miarę wygodnie.

To nasz pierwszy dzień od prawie dwóch tygodni na poziomie morza. Czujemy się trochę dziwnie, za dużo tlenu w powietrzu. Zaraz idziemy na spacer do portu i zobaczyć jaka woda w Pacyfiku. Pozdrawiamy!


18 października 2011

Arequipa

Dziś o 14 przyjechaliśmy do Arequipy. Po pysznym obiedzie (papa rellena, czyli plasterki ziemniaków z różnymi dodatkami, do tego zamówiliśmy chica morada - napój z ciemnej kukurydzy, rewelacja) udaliśmy się do klasztoru świętej Katarzyny. Jest on ogromny i naprawdę piękny (super kolory), prawdziwe miasto w mieście. Fajnie było zobaczyć jak mniszki żyły w zamknięciu.
Teraz idziemy już spać, bo jutro rano jedziemy na dwudniową wycieczkę do kanionu Colca. Pozdrawiamy!

17 października 2011

Jezioro Titicaca

Wczoraj wieczorem dotarliśmy do Puno, a dziś z samego rana udaliśmy się na zwiedzanie wysp na jeziorze Titicaca. Najpierw popłynęliśmy na Uros - pływające wyspy z trzciny, gdzie mogliśmy zapoznać się ze zwyczajami miejscowej ludności.
Kolejnym punktem naszej wycieczki była wyspa Taquile. To był strzał w dziesiątkę! Widoki były przepiękne. Największą atrakcją okazał się obiad. Mieliśmy piękny widok ze zbocza wyspy na jezioro. Jedzenie było pyszne - zupa z kaszy quinoa i grillowany pstrąg, specjalność tego regionu.
O dziwo podczas rejsu po jeziorze czułam się świetnie, nie miałam najmniejszych objawów choroby morskiej (oczywiście piłam dużo herbatki z koki).
Wieczorem w Puno Robert zjadł swoją pierwszą świnkę morską ;)
Jutro rano jedziemy do Arequipy. Pozdrawiamy!

14 października 2011

Macchu Picchu

Dzisiejszy dzień zaczął się dla nas bardzo wcześnie - wstaliśmy o 4.30 i po bardzo szybkim śniadaniu udaliśmy się busikiem na górę do Machu Picchu. Ani chwili nie zalowalismy wczesnej pobudki - widok miasta Inków o poranku był przecudny, ja aż się wzruszyłam. Spędziliśmy tam w sumie ponad 8 godzin, z czego 2,5 zajęła nam wspinaczka na i zejście z Wayna Picchu, szczyt górujący nad Macchu. Było bardzo ciężko, ale daliśmy radę. Widoki stamtąd były przepiękne :-)
W końcu z wielkim żalem musieliśmy zacząć wracać na dół. Zniechęciła nas długa kolejka do busika i postanowiliśmy zejść na pieszo. Spacer zajął nam ok. 1,5 godziny i po drodze prawie odpadły nam kolana. Jesteśmy wykończeni, ale bardzo szczęśliwi.
Zaraz idziemy na kolację, jutro znowu wczesna pobudka - o 5.00 jedziemy do Ollantalltambo, Moray i Chincheros.

12 października 2011

Cusco i okolice

Dziś mieliśmy pierwszy dzień wypełniony całkowicie zwiedzaniem. Od rana szwendaliśmy się po mieście i odwiedziliśmy kilka muzeów. Po południu pojechaliśmy do okolicznych ruin Sacsayhuaman, Kenko itd.

Trochę dawała nam się we znaki choroba wysokościowa. Kamila czuła się słabo, a mnie bolała głowa. Na szczęście, gdy podczas zwiedzania wyjechaliśmy na ponad 3800 mnpm, to poczulismy się swietnie. Ciekawe czy to zasługa pięknych widoków, czy herbatki z liści koki.

Wieczorem trafiliśmy do super knajpki. Były w niej 4 stoliki, z czego jeden zajmowała rodzina pani kucharki i oglądała mecz Peru-Chile (2-4). Jedzenie było super, prawdziwej domowej roboty. Co ciekawe, wiszące nad piecem sznurki, okazały się suszącym się makaronem spaghetti.

Teraz czas spać, bo jutro zwiedzamy świętą dolinę Inków.

Dla porządku dodam, że żadna lama jeszcze nas nie opluła. :)

10 października 2011

Dotarliśmy do Cusco :-)

Podróż do Limy była długa i męcząca, na dodatek nie dotarły nasze bagaże. Dziś rano zrobiliśmy sobie spacer po dzielnicy Miraflores, po czym udaliśmy się na lotnisko odebrać plecaki i wsiedliśmy do czwartego od wczoraj samolotu :-) W hostelu w Cusco przywitano nas herbatą z liści koki, która pomaga przy chorobie wysokościowej - Cusco leży na 3326 m n.p.m :-) Jest nam trochę słabo, ale ogólnie czujemy się dość dobrze. Robert nie może się doczekać pierwszej świnki morskiej ;) Pozdrawiamy!

8 października 2011

Plecaki spakowane

Po długim milczeniu "Zapiski" znów odżywają. Tym razem będą to zapiski z Peru, prowadzone razem z Kamilą. Właśnie skończyliśmy pakować nasze plecaki. Jutro rano wyruszamy w długą drogę do Limy. Po drodze zwiedzimy lotniska w Amsterdamie i Panamie. Postaramy się w miarę regularnie informować o postępach naszej wyprawy. Zapraszamy do czytania! Kamila i Robert
Foto Christian Haugen