3 grudnia 2017

Do garów!!!

Podczas każdego naszego wyjazdu jednym z najważniejszych jego elementów jest próbowanie lokalnego jedzenia. Nie stronimy przed ulicznymi budkami, targami i wszelkiego rodzaju eksperymentami. Tajskie jedzenie jest tak charakterystyczne i lubiane na świecie, że poza jego próbowaniem, postanowiliśmy się też nauczyć je przygotowywać. W tym celu zapisaliśmy się do szkoły gotowania i właśnie dzisiaj wzięliśmy udział w całodziennnym kursie.

Rano odebrał nas z hotelu busik, który z całą 10 osobową grupa zawiózł nas na targ. Tam dowiedzieliśmy się podstaw o najważniejszych składnikach kuchni tajskiej. Następnie udaliśmy się poza miasto, gdzie na farmie mieliśmy uczyć się gotować.












Na miejscu, każdy otrzymał fartuszek i przydzielono mu stację przygotowawczą. Następnie rozpoczęliśmy gotowanie od własnoręcznego przygotowania w kamiennym moździeżu pasty curry. Następnie nauczyliśmy się robić: zupę Tom Yam (na bazie pasty chilli) oraz Tom Kaa (na bazie mleka kokosowego), sajgonki, warzywa smażone w woku z nerkowcami oraz curry - zielone, żółte lub czerwone, na bazie przygotowanej wcześniej pasty. Do tego papaya salad, a na deser mango sticky rice.

























W przerwach pomiędzy potrawami zwiedziliśmy farmę i zobaczyliśmy jak rosną rośliny wykorzystywane w kuchni tajskiej. Gotowanie było bardzo przyjemne i dużo się śmialiśmy. Chyba najciekawsze było przygotowanie pasty curry, poprzez własnoręczne ubicie wszystkich składników w kamiennym moździeżu. Usłyszeliśmy też wiele praktycznych porad odnośnie smażenia w woku i gotowania ryżu. Z farmy wróciliśmy zadowoleni i niesamowicie objedzeni tym, co sami przygotowaliśmy. Na pewno zdobytą wiedzę wykorzystamy w domu.

Wieczorem wybraliśmy się na niedzielny targ, ale szybko się stamtąd zmyliśmy, bo po prostu było za dużo ludzi i przejście nawet kilku metrów zajmowało wieki. Żeby odpowiednio skończyć tak miły dzień poszliśmy na masaż stóp, a potem do hotelu pakować się. Jutro czeka na nas Kambodża.

Brak komentarzy: