27 stycznia 2015

Tepoztlan

Dzisiaj prawie cały dzień spędziliśmy w Tepoztlanie. Po wczorajszym zgiełku, rano zastaliśmy spokojną, lekko senną atmosferę, zachęcającą do leniwego spacerowania. Śniadanie zjedliśmy na targu - ja pyszne sopes (rodzaj placuszków z masy jak na tortille) z fasolą, serem i śmietaną, Robert - tacos, a do tego po litrze świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy. 
Potem chodziliśmy po całej mieścince, która jest tak urokliwa, że moglibyśmy spacerować bez końca.
Gwoździem programu był aztecki rytuał - temazcal. To coś podobnego do sauny. Też jest gorąco i człowiek się poci, ale  przebywaniu w glinianym pomieszczeniu, ogrzewanym węglami, towarzyszą azteckie rytuały oczyszczające ciało i umysł. Węgle polewa się wodą z leczniczymi ziołami, ciało biczuje gałązkami, a wszystkiemu towarzyszą rytualne śpiewy (my też śpiewaliśmy). W środku jest bardzo ciemno i gorąco. Co jakiś czas ciało polewa się zimną wodą dla ochłody. Cały rytuał trwa niecałe półtorej godziny i w jego czasie otwiera się duchowe bramy na cztery strony świata. Ciekawe i relaksujące przeżycie. Takie azteckie spa.
Zrelaksowani wieczorem wróciliśmy do stolicy.

Brak komentarzy: