15 września 2014

Reykjavik

Piszemy ten post z kawiarni w Reykjaviku. Za kilka godzin mamy samolot powrotny do Barcelony. Rano po śniadaniu na farmie (przepyszne konfitury jagodowe i domowy chleb) udaliśmy się do stolicy. Reykjavik zamieszkuje 120 tys. osób, czyli mniej więcej tyle, ile wynosi 1/6 mieszkańców Łodzi. Czy ktoś mówił, że w Łodzi mamy mało ludzi? ;)
Reykjavik jest dość sennym miastem i mało ciekawym miejscem w porównaniu z resztą Islandii. Powłóczyliśmy się trochę po porcie i centrum. Najbardziej spodobały nam się tutejsze knajpki. Każda ma inny klimat i zachęca do leniwego siedzenia z kubkiem gorącej herbaty.
Na kolację poszliśmy do restauracji, serwującej tradycyjne islandzkie potrawy. Kimi nie szalała zbytnio i skusiła się tylko na rybę arktyczną. Robert spróbował zaś typowych specjałów jak np. suszona ryba i zgniły rekin, który wcześniej przez kilka miesięcy leżał zakopany w ziemi. Jest to bardzo charakterystyczna potrawa, którą  wielu ludzi uznaje za obrzydliwą. Pachnie rzeczywiście strasznie, niczym beczka amoniaku, ale w smaku zgniły rekin nie jest taki zły. 

Brak komentarzy: