Reykjavik jest dość sennym miastem i mało ciekawym miejscem w porównaniu z resztą Islandii. Powłóczyliśmy się trochę po porcie i centrum. Najbardziej spodobały nam się tutejsze knajpki. Każda ma inny klimat i zachęca do leniwego siedzenia z kubkiem gorącej herbaty.
Na kolację poszliśmy do restauracji, serwującej tradycyjne islandzkie potrawy. Kimi nie szalała zbytnio i skusiła się tylko na rybę arktyczną. Robert spróbował zaś typowych specjałów jak np. suszona ryba i zgniły rekin, który wcześniej przez kilka miesięcy leżał zakopany w ziemi. Jest to bardzo charakterystyczna potrawa, którą wielu ludzi uznaje za obrzydliwą. Pachnie rzeczywiście strasznie, niczym beczka amoniaku, ale w smaku zgniły rekin nie jest taki zły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz