Wyspę opuściliśmy po południu. W drodze do hotelu (tym razem śpimy w Vik) zatrzymaliśmy się jeszcze przy sporym wodospadzie. Oglądaliśmy go w strugach deszczu, ale warto było zmoknąć - widok niesamowity.
Początkowo blog ten miał być sprawozdaniem z pobytu na Teneryfie, jednak teoria Darwina ma zastosowanie także do internetu i ma idea również uległa ewolucji. Znajdziecie tutaj relacje z moich podróży i wydarzeń wartych odnotowania. Zapraszam do lektury i komentowania.
8 września 2014
Deszczowa wyspa
Gdy wstaliśmy rano, gospodyni przygotowała już śniadanie: domowy chleb i konfitury, świeżutkie gofry, gęsty jogurt (skyr) i inne pyszności. Razem z innymi gośćmi (poza nami były jeszcze 4 osoby - dwie Holenderki i para z Niemiec) objedliśmy się na maksa. Po śniadaniu udaliśmy się na wyspę Heimaey (płynęliśmy pół godziny promem). Pogoda póki co niestety nie dopisuje, prawie cały dzień padał deszcz. Zjechaliśmy całą wyspę samochodem i wdrapaliśmy się na wulkan Eldfell, a przy okazji porządnie zmokliśmy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz