Przed podróżą kupiliśmy jeszcze bento, czyli pudełka pełne przeróżnych rzeczy do jedzenia.
Drugi mit, który obaliliśmy to taki, że japońskie pociągi spóźniają się co najwyżej o kilka sekund. Nasz pierwszy z pięciu pociągów miał aż 20 minut opóźnienia, a na przesiadkę mieliśmy tylko 22 minuty. Już byliśmy pewni, że nie zdążymy na kolejny pociąg, a wtedy nie zdążylibyśmy też na trzeci i rozwaliłoby to nam cały plan podróży, ale jakimś cudem udało nam się w ostatniej chwili wskoczyć do pociągu. Jeden z pięciu pociągów to był Shinkansen, czyli słynny pocisk: http://youtu.be/PN6w5EnwkjM
Ostatni pociąg, już nie taki szybki, dowiózł nas do Kawaguchiko, miejscowości leżącej u podnóża Mt. Fuji. Pogoda póki co nie jest najlepsza, dość mocno pada, ale wynagradza nam to prywatne gorące źródło w pokoju.
A tutaj zdjęcia naszej kolacji, najbardziej wystawnej ze wszystkich, które do tej pory jedliśmy, z opcją wegetariańską dla Kimi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz