8 grudnia 2005

Punta de Teno i Garachico

Hiszpanie cenią sobie odpoczynek i spokój - stąd tyle dni wolnych w ich kalendarzu. Nie wiem kto to wymyślił, ale w dzień Św. Mikołaja mają święto konstytucji, z kolei 8 grudnia jest święto kościelne Niepokalanego Poczęcia, więc też wolne, a ponieważ tutaj jeszcze bardziej niż u nas żywa jest tradycja długich weekendów, to wolny jest... cały tydzień! Nie omieszkałem wykorzystać tego faktu, w połączeniu z piekna pogodą na wyjścia na plażę i inne wycieczki. W środę nareszcie udało nam się ubezpieczyć samochód Martiny i odpalilismy "Taco" by podążyć w stroną zachodzącego słońca.

Co prawda były okolice południa, ale szlak na zachód się zgadza. Naszym celem było Punta de Teno, najbardziej na zachód wysunięty punkt wyspy. Droga jest całkiem ciekawa, najpierw jedzie się połnocną autostradą, potem carreterą przez takie malutkie wioski wśród plantacji bananów. Ostatni odcinek to serpentyny wzdłuż zachodnich klifów wyspy. Punta de Teno jest maleńka osadą rolniczą i nie byłoby w niej nic specjalnego, gdyby nie położenie. Jest ona umiejscowoina na wypłaszczeniu wychodzącym w morze, odcięta od reszty wyspy wysokimi skałami. Prowadzi do niej jedynie wspomniana wąska droga nad oceanem.


W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Garachico, uroczej mieścince z wąskimi, malowniczymi uliczkami i położonym na brzegu minizameczkiem.

Brak komentarzy: