28 listopada 2017

Ayutthaya

Dzisiaj wstaliśmy przed 7.00. Szybko się ogarnęliśmy i udaliśmy na dworzec kolejowy, gdzie wsiedliśmy w pociąg trzeciej klasy do Ayutthayi (prawie 80 km z Bangkoku). Bilety kosztowały po 2 zł od osoby! Spodziewaliśmy się większego folkloru, a tymczasem
pociąg przypominał składy starszego typu, jakimi zdarzyło nam się kilka razy jechać w Polsce. Było dość gorąco, ale po otwarciu wszystkich okien nie było najgorzej. 


Ze stacji w Ayutthayi do hotelu dostaliśmy się tuk tukiem i stwierdzamy, że to całkiem przyjemny środek transportu😀.


Po zostawieniu bagażu ruszyliśmy na podbój świątyń. 














Zwiedzanie przy ponad 30 stopniach do najłatwiejszych zadań nie należy, po drodze kupiliśmy więc dla ochłody 4 zimne kokosy (a chętnie kupilibyśmy ich i ze 3 razy tyle) oraz sporo różnych owoców.



W hotelu na szczęście jest basen, wiec po zwiedzaniu mogliśmy trochę odpocząć.

Na zakończenie dnia udaliśmy się na night market, czyli wieczorny targ z mnóstwem jedzenia. Trudno było się na coś zdecydować. Robert skusił się nawet na robaki! Ja nieco spokojniej - placuszki kokosowe i ryż z warzywami, ale kusiło mnóstwo rzeczy! Zwiedzanie zwiedzaniem, ale zdecydowanie jedzenie to jedna z największych atrakcji 😀






Brak komentarzy: